Wszystkie reportaże

4 kwietnia 2023

Życia nie zasejwujesz

reportaże

W pandemii robiły przyłbice dla medyków, a kiedy Rosja najechała Ukrainę zaczęły uczyć dzieci otwartości na innych. Tłumaczyć, że przemoc nigdy nie jest rozwiązaniem a wojna, to nie gra komputerowa, w której życie można zasejwować.

Nie uczymy się dla szkoły, ale dla życia – ta łacińska sentencja jest mottem wielu szkół na całym świecie. W Zespole Szkół w Strzegomiu nie jest pustym frazesem. Każdego dnia objawia się w działaniach przygotowujących młodych ludzi do dorosłości.

Dwupiętrowy budynek przy ulicy Krótkiej leży niemal w sercu 16-tysięcznego miasta leżącego na Dolnym Śląsku. Już jego fasada zdradza długą historię, która w pełni odkrywa się po przekroczeniu jego progu. To tu kilka lat temu odkryto pochodzącą z 1874 roku kapsułę czasu. W murach szkoły skarb umieścili jeszcze niemieckojęzyczni mieszkańcy tych terenów. W 2013 roku kapsułę o ślad obecnego pokolenia uzupełnili obecni mieszkańcy Strzegomia[1]. Ale w murach budynku znajduje się jeszcze jedno ważne miejsce, które tętni rytmem napędzanym przez tutejszych uczniów.

Mowa o funkcjonującej tu od 2012 roku Pracowni Orange, czyli multimedialnej świetlicy, którą prowadzi Koło Towarzystwa Przyjaciół Dzieci. Jej liderkami są pełne pasji trzy kobiety: Dorota Sozańska, Monika Kozłowska oraz Małgorzata Kossak. Ich działania technicznym zacięciem wspiera dyrektor szkoły Robert Wójtowicz.

Dla każdego

Zanim Pracownia zawitała do szkoły, działała w niej placówka wsparcia dziennego, czyli punkt, gdzie młodzież spędzała ze sobą czas uczestnicząc w szeregu zajęć od edukacyjnych przez plastyczne aż po sportowe. Jednak z czasem, kiedy coraz popularniejsze stawały się komputery, gry i nowiki informatyczne, dzieci ubywało. Dodatkowo wtedy, jak wspomina Dorota Sozańska, zmieniły się przepisy dotyczące tego rodzaju placówek, co skutkowało się utratą środków finansowych i zawieszeniem działalności. 

– Wtedy pojawiła się informacja o naborze na Pracownię Orange. To była dla nas szansa, aby odwiesić działalność, ale pod nieco innym szyldem i formie. Zamarzyliśmy sobie, aby ta Pracownia powstała u nas. Znaleźliśmy młodzież, która z nami zaangażowała się w ten pomysł, ale nie do końca wierzyliśmy, że się uda. W końcu wpłynęło kilkaset wniosków, a wygrywało kilkadziesiąt. Szanse nie były duże, ale musieliśmy spróbować – wspomina Sozańska.

Grupa zapaleńców napisała więc wniosek planując działania na cały rok: od warsztatów dla przedszkolaków i kursów teatralnych dla młodzieży, przez szkolenia komputerowe dla seniorów aż po wspólne wyjazdy i akcje oddawania krwi. Słowem oferta dla każdego. Strzegomska Pracownia od zarania miała być bowiem miejscem międzypokoleniowym. Takim, które skupi i zaangażuje całą lokalną społeczność. Nic dziwnego, że projekt stworzony z taką werwą i niecodzienną inicjatywą okazał się zwycięski. Do budynku szkoły trafił nowoczesny sprzęt m.in. w postaci komputerów, konsoli do gier czy telewizora. Remont przeszło też samo pomieszczenie, które zabarwiło się charakterystycznym pomarańczowym kolorem.

– Świętowaliśmy bardzo, bo wtedy to było luksusowe wyposażenie, do którego ustawiała się kolejka dzieci. Powodzenie było tak duże, że dzieci tworzyły zapisy, bo nie każde dziecko miało w domu np. konsolę. Musieliśmy nawet ustalać grafiki korzystania – wspomina z uśmiechem Sozańska.

Tętniące życiem miejsce zamarło jednak w 2015 roku. W wyniku powodzi pomieszczenie zostało kompletnie zalane. Całość trzeba było stworzyć od nowa. Jednak było to już dużo łatwiejsze, bo fundamenty, czyli zaangażowana społeczność już w Strzegomiu istniała. I tak Pracownię przeniesiono dwa piętra wyżej do szkolnej biblioteki, a dawne jej pomieszczenie jakiś czas później wyremontowano i stworzono w nim Makerspace. Dziś funkcjonuje on pod nazwą Strzegomska Drukosfera.

Makerspace to miejsca wyposażone m.in. w drukarki 3D, plotery laserowe czy akcesoria do budowy podzespołów elektronicznych, gdzie dla lokalnej społeczności organizowane są warsztaty z użyciem najnowszych technologii DIY (z ang. do-it-yourself), czyli zrób to sam.

– Markerspace miał na nowo ożywić to miejsce. Sprzęt pozwala samodzielnie wydrukować np. doniczkę czy figurkę postaci z bajki, a z wykorzystaniem plotera wycinać przeróżne kształty i grawerować dowolne znaki i symbole. Mieliśmy już zaplanowane zajęcia dla mieszkańców – zarówno dorosłych i dzieci, ale wtedy dopadła nas pandemia i wszystko zamknęła – mówi Monika Kozłowska.

Z tego względu w markerspace’ach nie mogły początkowo odbywać się zaplanowane warsztaty. Nie oznacza to jednak, że pomieszczenia i sprzęt stały pokrywały się kurzem. Liderki pracowni pomysłowo zareagowały na potrzeby mieszkańców i medyków. Wykorzystały technologię druku 3D do produkcji przyłbic ochronnych tak potrzebnych w pierwszych miesiącach pandemii Covid-19.

– Ogłosiliśmy na Facebooku, że szukamy materiałów do druku przyłbic. Wsparło nas również Stowarzyszenie FabLab z Gdańska, które dostarczyło nam gotowe przyłbice do złożenia. Gotowe produkty trafiały następnie do szkół, gdzie chroniły nauczycieli podczas egzaminów oraz niemal wszystkich szpitali w powiecie, ale też szerzej do rozrzuconych po całym województwie instytucji takich jak ośrodki pomocy społecznej. Mógł je otrzymać każdy chętny, który się do nas zgłosił – dodaje Kozłowska.

Wsparcie walki z groźnym wirusem było pierwszym pozytywnie zdanym testem pracowni markerspace. W kolejnych miesiącach już w czasie warsztatów dzieci uczyły się druku 3D mogąc własnoręcznie stworzyć ulubioną figurkę, postać z bajki czy ozdoby choinkowe, które trafiały później na świąteczny kiermasz.

– Innym razem drukowaliśmy gadżety, które były następnie licytowane na charytatywnej aukcji na rzecz chorego na SMA dziecka z naszego miasta. W ten sposób propagujemy nie tylko nowe technologie, uczymy nowych umiejętności, ale też pomagamy na tyle, ile możemy – dodaje Dorota Sozańska.

Doświadczanie i nauka nowych technologii to zresztą jedna z głównych misji Pracowni Orange. W Strzegomiu dzieci mogą je zagłębiać choćby na zajęciach z robotyki i programowania.

– Jakiekolwiek zajęcia z nowoczesnym sprzętem czy to związane z robotami, programowaniem polegają na tym, aby u młodzieży zaspokoić pierwszą ciekawość. Pokazać, co to jest, na czym polega jak działa. A kiedy tę iskrę wskrzesimy, nauczyć więcej. Pokazujemy, że to może być ciekawe i wcale nie jest takie trudne, a satysfakcja z tego, że udało się np. zaprogramować robota, aby wykonał to, co chcieliśmy jest ogromna – mówi dyrektor szkoły Robert Wójtowicz i dodaje, że takie zajęcia uczą dzieci logicznego myślenia i konstruktywnego planowania. – Zasada jest prosta: jeśli np. robot ma jechać, to trzeba jego konstrukcję do tego przygotować, bo jak nie ma kół to nie pojedzie. Podobnie z programowaniem; wszystkie ruchy i warunki trzeba zaplanować – dodaje.

Z dumą dodaje też, że są już uczniowie, którzy dawniej pierwsze kroki w technologicznym świecie stawiali na zajęciach prowadzonych w Pracowni Orange, a dziś kontynuują naukę na studiach informatycznych czy z robotyki.

– Kiedy się teraz ich spotyka, opowiadają, że już na początku studiów czuli się mądrzejsi od innych, bogatsi w doświadczenie, którego nie wyczyta się z książek. To trzeba przeżyć, dotknąć. I oni ten kontakt mieli a potem po prostu wiedzieli – jak to się mówi – „z czym to się je” i łatwiej było im się wdrożyć, a potem osiągać lepsze wyniki – mówi i dodaje, że wyrównywanie szans edukacyjnych polega właśnie na tym, aby dać młodzieży narzędzia i możliwości. – Jeśli z nich skorzystają i poznają je u nas, to będą mogli łatwiej odnaleźć się na studiach czy pracy w większym mieście. Będą mogli śmiało tam wejść, bo będą wiedzieli jak działa drukarka 3D czy laserowy ploter i jak je obsłużyć. Będą mogli wyróżnić się zamiast się wstydzić – dodaje.

Miejsce do bycia

Strzegomska Pracownia Orange to także miejsce wspierające umiejętności miękkie; współpracy, otwartości, odpowiedzialności za innych. Temu sprzyja choćby prowadzona od kilkunastu lat akcja „Młodzież Czyta Dzieciom”, która zrodziła się w głowie Małgorzaty Kossak, nauczycieli i bibliotekarki w Zespole Szkół przy Krótkiej.

Akcja polega na przygotowaniu przez szkolną młodzież scenariusza, tekstów, scenografii i kostiumów, a następnie prezentowaniu przed przedszkolakami stworzonych opowieści. Wszystko tak, aby zarówno w warstwie tekstowej, jak i wizualnej zachęcało najmłodszych do sięgania po książki.

– Przygotowania do akcji trwają wiele tygodni, co pozwala młodzieży poznać nowe osoby, odkryć pasje i realizować swoje pomysły, ale też rozwinąć się interpersonalnie. Bywa, że przychodzą do mnie nastolatki nieśmiałe, wycofane, a nagle pod wpływem pracy w grupie, wspólnych działaniach społecznych, przełamują się i otwierają na innych. Szare myszki, którym w gwarnej klasie trudno zaistnieć, tutaj przechodzą metamorfozę. Poznają swoją wartość i błyszczą odkrywając np. zacięcie aktorskie czy talent plastyczny – mówi Małgorzata Kossak i dodaje, że to tylko jedna strona tej zmiany. Druga to nauka odpowiedzialności.

– To nie jest tak, że przychodzą a ja im mówię, co mają robić. Raczej tylko wyznaczam kierunek. Tłumaczę jedynie zasady tego, jak powinien przerobiony być tekst, aby trafił do malutkich dzieci. Resztę pozostawiam im, a to buduje ich odpowiedzialność. Wspólnie wybierają temat opowieści, dyskutujemy o tym, jaki chcą zawrzeć przekaz. Ich światopogląd się poszerza, a praca dla innych zaczyna mieć wartość. To wszystko ich integruje i powstaje wspólnota – dodaje.

Wspólnota jest tu zresztą kluczowa. Miejsce stworzone przez Dorotę Sozańską i Monikę Kozłowską napędzane każdego dnia wigorem i pomysłami Małgorzaty Kossak stało się czymś więcej niż multimedialną świetlicą. Z jednej strony uczy, z drugiej bawi, a z jeszcze kolejnej animuje do działania.

– To miejsce ma tętnić życiem. Być takim tyglem kulturalnym. Chcę, aby młodzież mogła poszukiwać tu swoich pasji i twórczo się realizować – mówi Małgorzata Kossak i wspomina, że przeniesienie po powodzi Pracowni Orange do biblioteki ożywiło to drugie miejsce. Pojawiły się komputery, sprzęt, telewizor, ale też wygodne kanapy, które dziś okupuje młodzież czując, że ma „swoją przestrzeń”. Taką, gdzie może swobodnie porozmawiać i być sobą.

– Uczniowie sami to miejsce odmalowali. Tworzyli je dla siebie i kolejne roczniki z niego korzystają. Tutaj przychodzą spędzić czas na przerwie, tutaj czekają na lekcje czy dodatkowe zajęcia. To takie miejsce do bycia – centrum szkolnego życia. Można tu i odrobić lekcję czy wypożyczyć książkę, ale też porozmawiać, pośmiać się, zjeść kanapkę czy wypić herbatę. Każdy ma się tu czuć u siebie i nikt nie ma się bać tu przyjść. Może dlatego to działa. Przychodzą tutaj, nawet z problemami, pogadać kiedy mają doła, zamiast krzątać się po korytarzach, bo mają swoje miejsce – dodaje.

Ostatnio przychodzą zresztą coraz częściej. Wielkim obciążeniem dla psychicznego dobrostanu dzieci była z jednej strony pandemia i nauka zdalna, która wiązała się z rozłąką z koleżankami i kolegami z klasy. A z drugiej wojna tocząca się za wschodnimi granicami naszego kraju. Wojenny dramat związany z brutalną rosyjską inwazją na Ukrainę zmienił życie wszystkich.

– Młodzież odczuwa niepewność, napięcie, strach. Udzielają im się te same trudne emocje, co dorosłym, ale nie potrafią sobie z nimi tak dobrze, jak starsi radzić. Dlatego trzeba z nimi rozmawiać. Tłumaczyć, czym właściwie jest wojna, jakie tragiczne konsekwencje w postaci śmierci, bólu i zniszczeń ze sobą niesie oraz z jakimi ludzkimi dramatami się wiąże – mówi Kossak.

Mimo że przykładów nie musimy szukać daleko, a tragiczne skutki II wojny światowej są doświadczeniem wielu polskich rodzin, to młodzieży bliższy jest obraz wojny znany z filmów czy gier komputerowych. Nie zawsze zdaje też sobie sprawę z tego, jakie są jej następstwa w postaci chociażby zbiorowych traum dziedziczonych przez kolejne pokolenia.

– Dla niektórych, szczególnie chłopców wojna kojarzy się z wyzwaniem, skokiem adrenaliny, świstem kul znanych z gier. Myślą, że to gra komputerowa. Dlatego tłumaczymy im, że to nie jest gra, ale rzeczywistość. Życia nie da się zasejować ani zapauzować. Tam nie ma wyłącznika, który pozwoli na bezpieczną ucieczkę. Dopiero rozmowa pozwala im zrozumieć, że obraz, który mają w głowie nie jest tak jednoznaczny i prawdziwy – mówi Małgorzata Kossak.

Takie rozmowy uczą również, jak radzić sobie z trudnymi emocjami – własnymi i u bliskich nam osób. A także jak być otwartym na innych. Wprawdzie w pierwszych tygodniach obserwowaliśmy tysiące aktów solidarności Polek i Polaków, którzy rzucili się z pomocą Ukraińcom uciekającym przed wojną. Jednak szybko w przestrzeni publicznej szybko pojawiły się narracje dzielące ludzi i wprowadzający dodatkowy niepokój. Widać to także wśród dzieci. W szkołach uczą się dzieci wielu narodowości: Polacy, Ukraińcy, Rosjanie. Kiedy związane z wojną rosną łatwo o konflikt nawet wśród najmłodszych.

– Dlatego tak ważne jest, aby zarówno je, jak i dorosłych przygotowywać na takie sytuacje, a przede wszystkim na życie obok siebie – mówi Małgorzata Kossak. – Uczymy dzieci, aby były tolerancyjne i akceptowały innych, nawet, jeśli się z nimi nie zgadzają. Wyjaśniamy, że przemoc nie jest żadnym rozwiązaniem. Tak jak w przypadku tych chłopców. To nie ich wina, lecz tych, którzy nie wpoili im, że odmienność jest dobra, bo każdy jest inny – dodaje.

W podobny sposób definiowany jest model „Edukacji dla pokoju”, który propaguje Organizacja Narodów Zjednoczonych. Według ONZ fundamentem systemów szkolnictwa powinno być m.in. uznanie równości praw człowieka bez względu na wyznanie, kolor skóry, orientację seksualną czy status społeczny i ekonomiczny[2]. Model ten stawia również na bezwarunkowe uznanie poszanowania godności innych osób, poszanowanie prawa do wyrażania swoich poglądów i wyzbycie się przemocy. A za klucz do tego systemu uważa dialog.

– Aby się akceptować, trzeba ze sobą rozmawiać. Posłuchać siebie nawzajem i spróbować zrozumieć. Takiej postawy trzeba uczyć i każdemu indywidualnie przekazywać. To podstawa, o której często zapominamy. Rozmawiamy o tym w Pracowni, staramy się nauczyć rozumieć. Jak w naszym szkolnym motto: uczymy się dla życia – kończy Kossak.

[1] https://tvn24.pl/polska/kapsula-czasu-ze-strzegomia-otwarta-wszystko-pieknie-zapakowane-ra334685-3435743

[2] https://fundacja.orange.pl/strefa-wiedzy/post/pedagogika-pokoju-pilnie-potrzebna?fbclid=IwAR2ArofmtKdszr3nx_uuLwwfLQ0I9Zs6mF6fPYNkP5vfhr41azv24MX4OSo

Autor: Marek Szymaniak (ur. 1988) – dziennikarz i reporter. Publikował m.in. w „Dużym Formacie”, „Piśmie” i magazynie „Spider’s Web+”. Twórca podcastu o pracy Pracownia. Laureat nagrody za reportaż prasowy przyznawanej przez jury Festiwalu Wrażliwego, zwycięzca konkursu dla dziennikarzy „Pióro odpowiedzialności” oraz zdobywca drugiej nagrody w konkursie „Twarze ubóstwa” im. Bartosza Mioduszewskiego. Dwukrotnie znalazł się w finale konkursu stypendialnego Fundacji „Herodot” im. Ryszarda Kapuścińskiego oraz trzykrotnie w finale Nagrody „Newsweeka” im. Teresy Torańskiej, m.in. za debiutancką książkę Urobieni. Jego druga książka Zapaść otrzymała nominację do Nagrody im. Ryszarda Kapuścińskiego oraz w konkursie Grand Press na reporterską książkę roku.