Wszystkie reportaże

1 marca 2023

Stanisław inspiruje Bulkowo 

reportaże

Marzenia zawsze zwyciężą rzeczywistość, jeśli im na to pozwolić – brzmią słowa Stanisława Lema wymalowane na muralu w Bulkowie, niewielkiej mazowieckiej wsi, gdzie jego pasję do nowych technologii, patrzenia w przyszłość i odważnych wizji zaszczepia się każdego dnia.      

Jak mi czasem zabraknie pomysłu, to spoglądam na Stanisława i pomysł zaraz się rodzi – mówi Natalia Maćkiewicz i widząc moją zdziwioną minę energicznie dorzuca: – Naprawdę! Całkiem niedawno miałam wysłać projekt ekologiczny, ale nic nowego nie przychodziło mi do głowy, bo mieliśmy już tyle rzeczy. I w końcu patrząc przez okno na powiedziałam: Stanisław, weź coś podpowiedz! Nagle widzę, że idzie obok grupa dzieci z przedszkola. I już mam. Wymyśliłam! Skoro one tu chodzą, to można na tej trasie stworzyć edukacyjną ścieżkę. Na niej ruchome elementy, nauka liczb, alfabetu. Multum opcji! I tak Stanisław mi pomógł. Nawiedził mnie i zainspirował. 

Natalia Maćkiewicz ma 35 lat i jest dyrektorką Gminnej Biblioteki Publicznej w Bulkowie. To niewielka miejscowość w północno-zachodniej części województwa mazowieckiego. Leży niecałe 100 kilometrów od Warszawy, ale znacznie bliżej stąd do Płocka czy Płońska. To jedno z tych miejsc, jakich jest tysiące na mapie Polski. Łączy je też to, że raczej się z nich wyjeżdża niż do nich wraca. Ten problem, choć nie tak jaskrawie jak w innych małych miejscowościach, widoczny jest i tutaj. W całej gminie w 2020 roku mieszkało 5 472 osób, czyli prawie o 10 procent mniej niż jeszcze na początku XXI wieku

Młodzi wyjeżdżają za nauką, pracą, marzeniami a potem zwykle nie wracają. Na miejscu zostają starsi. – To raczej rolnicza okolica, dlatego u nas kierunek jest jeden: wyjazd. To chyba największy tutejszy problem – mówi Natalia Maćkiewicz. – Chciałabym, aby ci, którzy muszą wyjechać mieli te same, równiejsze szanse. Dlatego pokazuję im cyfrowy świat, który w większych miastach jest codziennością. Warszawa jest niecałe 100 km stąd, a możliwości dzieci dzieli przepaść. Powoli ją zasypujemy. Budujemy kładkę miedzy wsią a dużymi miastami – dodaje. 

Natalia Maćkiewicz jest dyrektorką od sześciu lat. Wcześniej była animatorką kultury, bibliotekarką i kustoszką w sąsiedniej miejscowości. Kiedy jednak atmosfera tam się popsuła, postanowiła szukać nowej pracy. Od znajomej dowiedziała się, że w bibliotece w Bulkowie poszukują dyrektora.

– Pojawiły się złe wiatry i trzeba było zmienić kurs na Bulkowo – mówi z uśmiechem Natalia Maćkiewicz i wspomina, że wówczas to była kompletnie nieznana jej miejscowość. – Miejsce na mapie i tyle. Wiedziałam, że tam jest droga na Bulkowo, ale nic więcej. Nikogo tu nie znałam, ale kiedy przyjechałam zobaczyć bibliotekę pierwsze co powiedziałam to „ale u was ciepło!”, bo dotąd pracowałam w starym, poprzemysłowym budynku cukrowni, gdzie notorycznie było nam wszystkim zimno. A tutaj powitało mnie ciepło i piękne słońce, które tak jak lokalna społeczność dobrze ciągle mi sprzyja – dodaje. 

Początki pracy w Bulkowie nie były jednak usłane różami. Zaledwie po kilku miesiącach pracy doszło do dramatycznego wydarzenia. Natalia Maćkiewicz nie zapomni go – jak i pechowej daty 13 czerwca 2016 – do końca życia.  

– Dostałam telefon: pani dyrektor, filia biblioteki się pali! Jak najszybciej pojechałam na miejsce pożaru, a tam działali już strażacy – opowiada Natalia Maćkiewicz. 

Na zdjęciach w lokalnej prasie opisujących to wydarzenie widać płonący, wiekowy, częściowo drewniany budynek, nad którym góruje chmura ciemnego dymu. Widać walczących z ogniem strażaków, ale też ogromną stertę książek, którą udało się wynieść z płonącej biblioteki

– Razem z władzami gminy i mieszkańcami w pierwszym odruchu walczyliśmy, aby ratować księgozbiór. Wynosiliśmy go na zewnątrz i układaliśmy na kupce. Ktoś pobiegł do piekarni po skrzynki po chlebie, aby w nich umieścić książki. Niestety, wiele z nich było zniszczonych, zalanych. Mieliśmy potem akcję suszenia. Wsparli nas strażacy i pracownicy urzędu gminy.  Zaangażowali się też mieszkańcy. To była katastrofa, ale pokazała mi, jak silne są tu społeczne więzi i że biblioteka to dla nich ważne miejsce – opowiada Maćkiewicz i dodaje, że wspomnienie tamtego dnia to dla niej duża trauma. – Do dziś, jak widzę dym czy ogień, to zaczynam się bać. To chyba już na zawsze zostanie w człowieku – dodaje. 

To wydarzenie nie sprawiło jednak, że poddała się lękom, a wręcz przeciwnie. Uznała, że wielki potencjał lokalnej społeczności trzeba wykorzystać. Zauważyła, że trwa nabór w konkursie na utworzenie Pracowni Orange, czyli multimedialnych świetlic, które fundacja tej firmy wyposaża w multimedialny sprzęt: komputery z darmowym dostępem do internetu, konsolę do gier, telewizory LCD. Słowem: tworzy nowoczesne miejsce otwierające drzwi do cyfrowego świata, w którym co ważne organizowane są szkolenia, warsztaty i zajęcia – wszystkie dostępne bezpłatnie dla wszystkich chętnych. 

Konkurs miał formę internetowego głosowania. Zwycięzcami zostawały miejscowości z największą liczbą głosów. Natalia Maćkiewicz opracowała więc plan. Jego cel był jasny: wygrać Pracownię Orange dla Bulkowa.

Tylko jak to zrobić, kiedy w naszej gminie mieszka niecałe 6 tysięcy mieszkańców? Pomogły media społecznościowe. W końcu plebiscyt był internetowy, więc do aktywnych w sieci mieszkańców trzeba było dotrzeć w pierwszej kolejności. 

– Robiliśmy wszystko, aby mieszkańcy dowiedzieli się o konkursie. Razem z młodzieżą drukowaliśmy plakaty, roznosiliśmy ulotki, tworzyliśmy artykuły. Opracowaliśmy też promocyjne hasło „Pracownia Orange sercem gminy Bulkowo”, nagraliśmy promujące głosowanie filmy i memy np. z Chuckiem Norrisem i Kargulami. Motywowaliśmy mieszkańców, aby zbierali jak najwięcej głosów i lajków. Szybko dołączyli do nas starsi mieszkańcy, nauczyciele, sąsiedzi – opowiada Natalia Maćkiewicz i dodaje, że była to żmudna, codzienna praca. Publikowanie postów, zdjęć i filmów w mediach społecznościowych od Facebooka przez Instagram po YouTuba zaczynała bladym świtem. – Pierwsze posty publikowałam jeszcze z łóżka, około 6, bo ludzie wstają i przeglądają fejsa. Potem o 9, 12, 15, 18 i jeszcze coś na koniec dnia około 21. I tak każdego dnia, codziennie przez trzy tygodnie – dodaje.

Ten upór przyniósł skutek. Bulkowo przeszło do drugiego etapu, a w miejscowości zapanowała euforia. Rosnący wynik napędzał lokalną społeczność. W pewnym momencie każdy głos niejako liczył się podwójnie, bo oddany głos widzieli też inni, co motywowało kolejnych. Zadziałała też wspólnota i solidarność, kiedy mieszkańcy widzieli, że w liczbie głosów dogania ich inna miejscowość wzajemnie dopingowali się i zachęcali do głosowania. Głosowali wszyscy, nawet mieszkańcy z sąsiednich gmin, ale wysiłek się opłacił. Bulkowo zdobyło ponad 11 tysięcy głosów, czyli dwa razy więcej niż liczy mieszańców.  

– Kiedy ogłoszono wyniki byłam na spotkaniu z seniorami. Dostałam telefon z gratulacjami. Radość była ogromna. To było takie wyrównanie tych wszystkich wcześniejszych cierpień związanych z pożarem – mówi Natalia Maćkiewicz i dodaje, że wtedy biblioteka przeszła remont i została wyposażona w nowe meble, nowoczesny sprzęt w tym m.in. komputery i pierwsze roboty i zamieniła się w Biblio-Pracownię

Zaszczepić Lemem 

Dziś też za oknem gabinetu Natalii od zeszłego lata widnieje mural Stanisława Lema. Znany na całym świecie pisarz, eseista i futurolog dostojnie siedzi za biurkiem, czyta gazetę, a zza jego pleców wyłania się rakieta kosmiczna zmierzająca w kierunku ogromnej planety otoczonej innymi ciałami niebieskimi. Nad tą sceną widnieje sentencja „Marzenia zawsze zwyciężą rzeczywistość, jeśli im na to pozwolić”. Te słowa Stanisława Lema, ale i jego pasję do nowych technologii, patrzenia w przyszłość i wielkich, odważnych wizji każdego dnia zaszczepia się Bulkowie. 

Ale powstały w ramach projektu Działaj Lokalnie pt. „ArtFuturo- artystyczna fuzja pokoleń w Bulkowie”  mural być może nigdy nie ozdobiłby ściany sąsiadującego Biblio-Pracownią budynku, gdyby kilkanaście lat wcześniej pewna dziewczynka nie zaczytywała się w książkach mistrza. 

– To było jedyne dziecko, które przychodziło do biblioteki i słodkim głosem mówiło: poproszę coś Stanisława Lema – wspomina Natalia Maćkiewicz, która pracowała wówczas jako początkująca bibliotekarka. – Tym dzieckiem była Zuzanna Śmigielska, lata później już jako absolwentka Akademii Sztuk Pięknych w Gdańsku stworzyła razem z dziećmi i mieszkańcami z Bulkowa jedyny w swoim rodzaju, futurystyczny mural inspirowany twórczością Lema – dodaje. 

W akcję malowania muralu zaangażowała się społeczność z niemal całego Bulkowa, na czele z tamtejszą młodzieżą. Rozstawili rusztowanie i drabinę, przygotowali kubły z farbą i chwycili w dłonie pędzle i wałki. Zaczęli od szarego tła, potem zaczęły pojawiać się pierwsze kontury ciał niebieskich i okalających je gwiazd. Pracowali tak w pocie czoła robiąc sobie przerwę tylko na gorącą pizzę. W pewnym momencie pojawił się problem: jak namalować wyższe partie. I tu z pomocą przyszła lokalna społeczność, a konkretnie wójt gminy Bulkowo Gabriel Graczyk i OSP w Bulkowie, którzy wsparli akcję użyczając podnośnik. Po kilku dniach mural był gotowy. A efekt imponujący. 

Uroczyste odsłonięcie muralu nastąpiło 12 września, czyli dniu setnych urodzin Stanisława Lema. W ten sposób mieszkańcy chcieli uczcić pamięć jednego z najpoczytniejszych polskich pisarzy. – W końcu nikt tak trafnie jak on nie przewidział rozwoju wielu takich technologii jak internet, e-booki, audiobooki czy wirtualnej rzeczywistości – mówi Natalia Maćkiewicz. 

Na dziedzińcu obok muralu powstała też składająca się z ławek i leżaków strefa relaksu. Na uroczystość ustawiono też kilkadziesiąt krzeseł. – Czekaliśmy na rozpoczęcie. Dochodziła godzina 14, ale dziedziniec był pusty. Zaczęłam się bać, że nikt nie przyjdzie, ale na szczęście nagle ludzie zaczęli wlewać się dosłownie ze wszystkich stron. Wszystkie krzesła były zajęte, przyszło kilkadziesiąt osób – dodaje. 

Po krótkich wystąpieniach rozpoczęło się najważniejsze, czyli „Robotyczny Performance”. To przygotowane przez młodzież teatralno-artystyczne przedstawienie  inspirowane jedną z najbardziej znanych książek Stanisława Lema „Bajki Robotów”, w którym wykorzystano też roboty Photon.   

Kodowanie, lutowanie, roboty

Akcja z Lemem to tylko jedna z wielu, które w ostatnich latach zagościły w Bulkowie. Kiedy pytam o nie Natalię Maćkiewicz, trudno jej wybrać najważniejszą. Przez kilkadziesiąt minut opowiada mi więc o wszystkich. Wspomina choćby o warsztatach kodowania „Code Week in Bulko”, w czasie których łącznie ponad 100 dzieci poprzez zabawę uczyło tworzenia i obsługi aplikacji mobilnych. Każde z nich mogło nałożyć gogle VR i zanurzyć się w trójwymiarową rzeczywistość. Innym razem uczyły się druku 3D czy obsługi robotów. 

– Wielką popularnością cieszyły się też warsztaty z lutowania, które co ciekawe osobiście przeprowadził wójt gminy Gabriel Graczyk – opowiada Maćkiewicz. Dodaje też, że miejscowe dzieci miały warsztaty z dziennikarzami z Tygodnika Płockiego i Radia Płock FM. – Uczyli się jak zostać reporterami i stworzyć własny reportaż, a przy okazji zwiedzili ich redakcje – dodaje. 

Wśród szkoleń i akcji są też promujące dobre społecznie postawy. Mowa choćby o happeningu „Bulkowo hejtowi mówi noł”. W jego czasie uczniowie z miejscowej szkoły podstawowej poprzez krótkie scenki, interaktywny quiz i prezentację uświadamiali odbiorców o szkodliwości internetowego hejtu. 

– Na zakończenie uczniowie niosąc sznurówkę, informowali mieszkańców i innych uczniów, że z hejtem warto walczyć, bo hejterów w sieci zwykle nie jest wielu, lecz są po prostu bardzo głośno – wspomina Natalia Maćkiewicz  i dodaje, że innym razem Biblio-Pracownia stała się organizatorem festiwalu ekologicznego. – Za zebraną makulaturę i puszki mieszkańcy mogli otrzymać drzewka. Mieliśmy tysiąc sadzonek. Wszystkie się rozeszły – dodaje. 

Kolejną edycję ekologicznego festiwalu przerwała pandemia. Przez lockdowny i zagrożenie koronawirusem formułę musiał zmienić też projekt akcji promującej lokalną historię. Otóż z Bulkowa pochodził Stanisław Liszewski, czyli 19-letni ochotnik Pułku 4. Ułanów Zaniemeńskich, który oddał życie w obronie ojczyzny podczas walki z bolszewikami w 1920 roku. We współpracy z kultywującym historie 4 Pułku Oddziałem Kawalerii Ochotniczej im. Pułku 4-go Ułanów Zaniemeńskich Natalia Maćkiewicz stworzyła grę terenową „Śladem ułana z Bułkowa”, która miała rozegrać się w dniu Święta Niepodległości. Ale wszystko popsuła pandemia.

– Kilka dni przed Świętem Niepodległości cała Polska stała się czerwoną strefą. W ciągu kilku dni musieliśmy przeorganizować całe wydarzenie i przenieść je do świata online. Dzięki zdalnej formule, mogła zagrać w nią cała Polska – opowiada Maćkiewicz i dodaje, że wówczas odkryła, jak wielki potencjał wśród lokalnej społeczności mają internetowe wydarzenia. 

Przekonała się o tym organizując webinarium w projekcie Para-buch! Książka w ruch!, w ramach którego prezentowała możliwości zgromadzonych w Biblio-Pracowni robotów. Początkowo zakładała, że na wydarzenie zapisze się może kilkanaście osób. Kiedy ruszyły zapisy, już pierwszego dnia miała ich 25 i każdego dnia ta liczba rosła. W końcu zapisanych była ponad setka. 

– Bałam się czy technicznie dam radę, ale udało się. W webinarium wzięło udział 85 osób. To pokazuje, że ludzie w pandemii są głodni wydarzeń, muszą tylko mieć do nich dostęp – mówi Natalia Maćkiewicz, która za sprawą udanego webinarium doposażyła Biblio-Pracownię o kolejne roboty. 

Dziś na jej wyposażeniu jest łącznie dwadzieścia pięć zestawów robotów, znajdują się także wszystkie akcesoria potrzebne, aby samemu stworzyć jednego z nich. W Biblio-Pracowni szerzona jest bowiem Idea Makerspace zakorzeniona w duchu kultury kultury DIY – “Do It Yourself”, czyli „Zrób to sam”. A Makerspace nadają się do tego idealnie, bo to przestrzenie stworzone do majsterkowania z wykorzystaniem nowych technologii. Na ich wyposażeniu są niezbędne sprzęty takie, jak drukarki 3D, akcesoria do budowy podzespołów elektronicznych, stacje lutownicze, płytki microbit  czy laserowe plotery. Mogą je odwiedzać mieszkańcy w każdym wieku, aby przy wsparciu trenerów nauczyć się czegoś nowego. Opanowuję więc podstawy programowania, elektroniki czy druku 3D, dzięki którym mogą sami zaprojektować i stworzyć własny przedmiot.

– Mogą przede wszystkim doświadczyć technologii cyfrowych. Tu w okolicy nikt nie ma takich możliwości. Dla dzieci i młodzieży to nie tylko zabawa i wielka frajda, ale i nauka obsługi narzędzi, których nie mają ani w szkole ani w domu. Przecież nikt z nas nie ma w domu drukarki 3D. To otwiera przed nimi zupełnie nowe możliwości, ale i wyzwala w nich nowe pomysły – mówi Natalia Maćkiewicz i wspomina rozmowę z jedną z miejscowych nauczycielek, która jako wolontariuszka uczestniczyła w zajęciach w Biblio-Pracowni. 

– Kiedy się skończyły podeszła do mnie i mówi wskazując na grupę jej uczniów: nie pomyślałabym, że oni mają taki talent, tyle pomysłów. To zupełnie inna postawa niż w szkole. Tam to wiadomo: zadajesz i pytasz, a tu zupełnie inaczej. Otworzyli się, wyzwoliła się ich kreatywność. Uczę ich kilka lat i w szkole nigdy tego nie ujawnili. 

Skąd ta różnica? Natalia Maćkiewicz twierdzi, że w przestrzeni i atmosferze. Szkoła to często sztywne ramy, w których trzeba się zmieścić i których nie można naginać. Tu jest inaczej, swobodniej. Ale są też inne możliwości. Tu młodych przyciągają roboty. Możliwość odkrycia ich funkcji, sterowania nimi, swobodnej zabawy. 

– Czują się jak odkrywcy. Czasem ktoś przychodzi, uczy się, a potem woła mnie i mówi: a wie Pani, że ten robot robi tak i tak, może to i tamto. Ja to wiem, ale odpowiadam ze dziwieniem: naprawdę? Pozwalam im odkrywać, bo to sprawia im największą frajdę. Rozbudza wyobraźnię. Są dumni, że coś im się udało. Są w czymś dobrzy, co nie każdy umie. To sprawia, że przychodzą znowu i zachęcają innych. Co też ważne pokazuje im, że nowe technologie to nie tylko grane na konsoli, choć oczywiście też, ale również inne rzeczy – mówi Maćkiewicz i opowiada, że w zeszłym roku prowadziła warsztaty z robotyki w sąsiedniej gminie. – To było akurat przed świętami. Dzieci były zachwycone. Jestem pewna, że po tym spotkaniu listy do świętego Mikołaja były pisane od nowa, bo wiele z nich pytało czy taki robot dużo kosztuje – śmieje się. 

Innym razem w czasie zajęć z uczniami wspomniała, że w Biblio-Pracowni ruszają co tygodniowe warsztaty z robotami, ale przestrzegłam, że trzeba się zapisać a liczba miejsc ze względu na pandemię jest ograniczona do pięciu. – Jeden chłopczyk nawet nie wrócił do domu po lekcjach, tylko od razu przybiegł do nas się zapisać. Powiedziałam mu, że rezerwuje mu miejsce, ale musi przynieść zaświadczenie i zgodę od rodzica. Pobiegł po mamę. Po chwili przyszli razem, a ona mówi, że nawet obiadu nie chciał zjeść, tylko przyciągnął ją tutaj, bo bał się, że ktoś zajmie jego miejsce – opowiada Natalia Maćkiewicz, a kiedy pytam ją, czy marzy o tym, aby któryś z jej wychowanków został kiedyś konstruktorem robotów? 

– A może następcą Stanisława Lema! – wypala i szeroko się uśmiecha, ale po chwili dodaje: – Wystarczy, że dobrze poradzą sobie w życiu. Przychodził tu kiedyś do biblioteki taki chłopiec. Nie szło mu w szkole. Trochę rozrabiał. W domu nie miał łatwo. Ale tu miał spokój. Korzystał z komputera, czytał. Kiedy czegoś nie wiedział, to mu pomagaliśmy. Razem odrabialiśmy lekcje. Spotkałam go niedawno pierwszy raz od dawna. Wyszedł na prostą. Zdobył pewną pracę i podziękował mi, że mu wtedy pomogłam. To wystarczy – dodaje. 

Motor napędowy

Bulkowska Biblio-Pracownia to nie tylko technologie, ale przede wszystkim miejsce łączące różne pokolenia. Natalia Maćkiewicz podkreśla, że nie byłoby tak wyjątkowe, gdyby nie narośnięta wokół niej lokalna społeczność. 

– Pracownia Orange to taki nasz bulkowski motor napędowy. Dzięki organizowanym w niej warsztatom, czy kursom udało się zaangażować i zmienić nastawienie wielu grup tworzących lokalną społeczność: od przedszkolaków poprzez młodzież, aż po seniorów. Na wszystkich zawsze mogę liczyć. Wystarczy, że powiem, że mam z czymś kłopot, dzwonię i zaraz jest rozwiązanie. U nas wszystko działa tak, że my jesteśmy jak jedno, wzajemnie sobie pomagamy. To wszystko jest możliwe, bo to tak działa – mówi Maćkiewicz  i dodaje, że także ona wiele w Biblio-Pracowni się nauczyła. 

– Pisania wniosków, załatwiania czasem niemożliwych spraw, obsługi robotów, drukarki 3D, nawet lutowania. Można długo tak wyliczać. Też jestem wdzięczna za to, że tu jestem i za ogromny rozwój, którego doświadczam każdego dnia. Biblio-pracownia to moje dziecko. Ja się tym bawię, troszczę, nieraz nie śpię po nocach, to czasem jak dodatkowy etat, ale nie zamieniłabym tego na nic.

Na koniec pytam Natalię o jej marzenie. Odpowiada: jest za panem. Odwracam się, a tam pusta ściana. – Za rok mamy 75-lecie. Nie mamy patrona. A nikt tu lepiej nie pasuje niż Stanisław. Ta ściana czeka na napis: Gminna Biblioteka Publiczna w Bulkowie im. Stanisława Lema. Tu jest jego miejsce, nigdzie mu nie będzie lepiej. 

Autor: Marek Szymaniak (ur. 1988) – dziennikarz i reporter. Publikował m.in. w „Dużym Formacie”, „Piśmie” i magazynie „Spider’s Web+”. Twórca podcastu o pracy Pracownia. Laureat nagrody za reportaż prasowy przyznawanej przez jury Festiwalu Wrażliwego, zwycięzca konkursu dla dziennikarzy „Pióro odpowiedzialności” oraz zdobywca drugiej nagrody w konkursie „Twarze ubóstwa” im. Bartosza Mioduszewskiego. Dwukrotnie znalazł się w finale konkursu stypendialnego Fundacji „Herodot” im. Ryszarda Kapuścińskiego oraz trzykrotnie w finale Nagrody „Newsweeka” im. Teresy Torańskiej, m.in. za debiutancką książkę Urobieni. Jego druga książka Zapaść otrzymała nominację do Nagrody im. Ryszarda Kapuścińskiego oraz w konkursie Grand Press na reporterską książkę roku.