Wszystkie reportaże

1 marca 2023

Portal do nowych światów na krzyżackim zamku

reportaże

Na krzyżackim zamku w Bytowie znajduje się portal do nowych światów. Przechodząc przez niego seniorzy odkrywają ten cyfrowy, a młodzież uczy się otwartości na innych i języka ukraińskich uchodźców. 

Dawniej był tu zwodzony most i fosa, a teraz pod XIV wieczny dawny krzyżacki zamek można bez przeszkód podejść pieszo. Zbudowaną z kamieni i cegieł średniowieczną warownię otaczają grube mury. W ich narożnikach znajdują się okrągłe baszy i kwadratowa wieża prochowa. Za solidną, okutą stalą bramą znajduje się dziedziniec twierdzy. Tam wita mnie Jacek Prądziński – dyrektor Powiatowej Biblioteki w Bytowie, a także lider również mieszczącej się w zamku Pracowni Orange. 

– Pamiętam jakby to było wczoraj, choć minęło już 5 lat – mówi Jacek Prądziński, kiedy pytam go o początki Pracowni Orange w Bytowie i otwiera przed sobą gruby segregator. – Mam tu wszystko: dokumenty, wnioski, granty, akcje. Porządek to podstawa– dodaje. 

Choć przyznaje, że starania o Pracownię przyniosły sporo zamieszania. Po pierwsze, gdy do biblioteki dotarła wieść o składaniu wniosków, było na to niewiele czasu, więc pomysły na jej działalność trzeba było wymyślać błyskawicznie, a dokumenty składać niemal na ostatnią chwilę. Kiedy to się udało, pojawił się kolejny problem. Wymogi formalne mówiły bowiem o tym, że na budynku musi zawisnąć świetlny kaseton, czyli baner z napisem, że w tym miejscu jest Pracownia Orange. 

– A zawieszenie takiego banneru na zabytkowym, XIV zamku absolutnie nie wchodziło w grę. Na szczęście udało się to ominąć, a napis wskazuje dziś drogę do Pracowni na klatce schodowej – mówi Prądziński. – Podobnie z internetem: potrzebne było stałe łącze, ale konserwator nie dał zgody na wiercenie w historycznych ścianach. I to udało się rozwiązać mobilnym internetem. Było sporo przeszkód, ale wszystkie pokonaliśmy. Jak składałem wniosek, to wiedziałem, że najtrudniejsze za nami i że nie ma innej opcji: musimy wygrać– mówi z dumą.

O wygranej decydowało ogólnopolskie głosowanie. Rywalizowały w nim 63 miasta i wsie, a zwyciężyć mogło 25 z nich. – W głowie miałem już tyle pomysłów, co będzie w Pracowni, co będziemy robić, ale trzeba było jeszcze wygrać. Zależało mi tak mocno, że kiedy ruszyło głosowanie, to poruszyłem dosłownie niebo i ziemię, aby wygrać – wspomina. 

Do walki o głosy zaangażował znane bytowskie osobistości – od przedstawicieli lokalnych władz po wywodzących się z miasta znanych artystów; pisarkę Barbarę Kosmoską i aktora Rafała Mohra, którzy zgodzili się zamieszczać na swoich profilach w mediach społecznościowych informacje o rywalizacji na głosy i zachęcali do regularnego klikania na Bytów. Kiedy tylko publikowali post, głosów przybywało lawinowo. Podobny efekt przyniosły działania szkół, gdzie uczniowie głosowali na lekcjach informatyki. 

– Sam też dosłownie wszędzie; od stron lokalnych po portale randkowe, niemal codziennie publikowałem informację o głosowaniu. Uznałem, że najwyżej wszyscy będą mieli mnie dość, ale nie odpuszczę – opowiada Prądziński. 

Trud jego i głosujących Bytowian nie poszedł na marne. Na koniec głosowania Bytów zajął 13. miejsce, ale nadal nie było jasne, czy Pracownia zagości na zamku. Okazało się bowiem, że organizatorzy muszą przeliczyć głosy. 

– Wyszło, że niektórzy sięgali po nieuczciwie metody i kupowali głosy. Chyba tak bardzo zależało im na wygranej, że byli zdolni ominąć zasady fair play. Po weryfikacji okazało się, że jesteśmy pierwsi w Polsce. Byłem w szoku, a radość była ogromna – dodaje. 

Nie było jednak czasu na świętowanie. Trzeba było jak najszybciej przeprowadzić remont i dostosować lokal do wymagań Pracowni. Aby wyrobić się z terminem prace trwały nawet w święto 11 listopada. – Ale udało się. Potem dojechały do nas meble, sprzęt, a całość była gotowa już w styczniu 2018 roku. Uroczyste otwarcie było kilka tygodni później, choć nieformalnie Pracownia już zaczynała żyć – mówi Prądziński.

Otwarcie na cyfrowy świat

Bytów to niespełna 17 tysięczne miasto w województwie pomorskim. Położna na Kaszubach miejscowość otoczona jest licznymi i urokliwymi jeziorami. Bliżej stąd do Słupska niż do Trójmiasta czy Koszalina. To jedna z tych miejscowości, z których młodzi raczej wyjeżdżają niż do nich wracają. Zostają głównie starsi i dla nich zajęć w Bytowie nie brakuje, szczególnie tych związanych z kompetencjami cyfrowymi. 

Wszystko za sprawą Prądzińskiego, który jeszcze przed erą pracowni prowadził szkolenia seniorów podnosząc ich kompetencje cyfrowe. Zyskał nawet tytuł Latarnika Polski Cyfrowej, bo łącznie przeprowadził ponad 4 tysiące godzin różnego rodzaju warsztatów i kursów. – Kiedy więc pojawiła się pracownia, bardzo się ucieszyłem, że zyskaliśmy miejsce, w którym mógłbym realizować to, co uwielbiam – mówi Prądziński.

Seniorzy w Pracowni często od zupełnych podstaw uczą się obsługi komputera i korzystania z internetu, ale też bezpiecznego użytkowania smartfonów czy tabletów. I choć pozornie, szczególnie młodszym, może wydawać się, że taki problem to margines – w końcu cóż trudnego w obsłudze komputera? – to w rzeczywistości wykluczenie cyfrowe dotyka milionów osób w naszym kraju. Wystarczy sięgnąć do statystyk. 

Z badań Instytutu Polityki Senioralnej wynika, że z internetu wciąż nie korzysta na co dzień 60 proc. osób między 60. a 70. rokiem życia. Ta statystyka rośnie wraz z wiekiem: 86 proc. osób w wieku 71-80 i aż 93 proc. 80-latków. Podobny obraz przedstawiają dane Urzędy Komunikacji Elektronicznej. Wynika z nich, że jeszcze przed pandemią blisko 70 proc. osób powyżej 60. roku życia nie korzystało z internetu. A mówimy o osobach w wieku 60+, czyli co czwartym mieszkańcu naszego kraju. To grubo ponad 9 mln osób. I będzie ich przybywało, bo jako społeczeństwo starzejemy się w szybkim tempie.

Wykluczonych seniorów przybywa, a trend ten mocno nasilił się w pandemii. Przed nią seniorzy niekorzystający z internetu i komputerów mogli uznać, że nie jest im to niezbędne. W końcu większość życiowych potrzeb takich jak spotkania ze znajomymi i rodziną, zakupy czy wizyty u lekarza i w urzędzie mogli zaspokoić w tradycyjny sposób. Jednak kolejne lockdowny i obostrzenia sprawiły, że nowa część naszej codzienności przeniosła się do cyfrowego świata. Seniorzy którzy pozostali poza nim po prostu znikali, stając się jeszcze bardziej niż wcześniej samotni i wykluczeni. Brak cyfrowych kompetencji odbijał się więc na całym życiu. 

Wnioski te potwierdza raport „Jakość życia osób starszych w Polsce w pierwszym roku pandemii COVID-19” przygotowany przez SeniorHub Instytutu Polityki Senioralnej. Wynika z niego, że aż 46 proc. seniorów ograniczyło w pandemii relacje społeczne i odczuwa braki z powodu mniejszej liczby kontaktów i spadku ich jakości. Aby te negatywne skutki niwelować lub w ogóle do nich nie dopuszczać, seniorom trzeba ułatwiać wejście do cyfrowego świata. A następnie uczyć ich bezpiecznego poruszania się po nim. I to właśnie na zajęciach w Pracowni Orange od lat robi Jacek Prądziński. 

– Rodzina czy bliscy często nie mają cierpliwości, aby swoim wiekowym rodzicom czy dziadkom raz po raz tłumaczyć co, gdzie kliknąć, jak coś zrobić. Z drugiej strony seniorzy zniechęceni taką postawą wstydzą się kolejny raz prosić o pomoc. I choć chcieliby obsługiwać e-maile czy zrobić zakupy przez internet, to nie ma nikogo, kto wytłumaczyłby im, jak to zrobić. Prowadzi to do wykluczenia cyfrowego, z którym u nas walczymy. U nas nie ma pośpiechu. Tłumaczymy cierpliwie i krok po kroku, a efekty są imponujące – mówi Jacek Prądziński.

Spostrzeżenia Prądzińskiego potwierdzają badania Fundacji Orange, których wyniki zawarto w raporcie „Wykluczenie społeczno-cyfrowe w Polsce”. Wynika z nich, że blisko 2/3 internautów pomaga innym w korzystaniu m.in. z komputera, ale pomoc najrzadziej płynie do dziadków czy babć. Problem też w tym, że najczęściej zamiast tłumaczyć wyręczamy. Jeśli senior ma problem nie pokazujemy mu, jak coś zrobić np. wysłać e-mail czy złożyć internetowy wniosek, tylko robimy to za niego. W tej sytuacji osoby starsze paradoksalnie czują się jak dzieci – traktowane z góry i niepoważnie, więc nie chcą kolejny raz zwracać się o pomoc czy radę. 

Jacek Prądziński zauważa, że z kursów z obsługi komputera i internetu, czy też smarfonów i tabletów najczęściej przychodzą osoby, które wcześniej nie miały z nim do czynienia. Jednak niekiedy zaskakujące jest, jak szybko robią ogromne postępy. 

– Nieraz obserwuję, że osoby starsze, które wcale nie były najlepsze na zajęciach dużo ćwiczą w domu, przełamują strach i po kilku miesiącach korzystają już z internetu w pełni. Piszą e-maile, mają konta w wielu mediach społecznościowych, korzystają z kilku komunikatorów. Bywa, że przychodzą i pytają o nowe kursy, bardziej zaawansowane. Chcą się rozwijać, kształcić dalej. Często odkrywają, że to, co wydawało im się tak trudne, że aż nieosiągalne właściwie nie jest zbyt skomplikowane, a ich strach był wyolbrzymiony – mówi Prądziński i dodaje, że chętnych na kursy od zawsze było bardzo dużo, ale na tym oferta dla seniorów się nie kończy. W Pracowni Orange  od pierwszych miesięcy działa także Uniwersytet III Wieku. 

– Zajęcia prowadzą prawdziwi wykładowcy akademiccy, a wykłady odbywają się nawet kilka razy w tygodniu. Nasza pracownia jest więc też salą wykładową, a czasami także sceną teatralną, bo uczestnicy Uniwersytetu III Wieku uczestniczą też w warsztatach teatralnych – dodaje. 

W Pracowni cyfrowych kompetencji nabywają także bibliotekarze z powiatu, którzy regularnie uczą się tu m.in. robienia prezentacji w specjalistycznych programach, pracy w chmurze czy wykorzystania aplikacji webowych. 

– Słowem: wchodzą w XXI wiek – mówi Jacek Prądziński  i dodaje, że przez kilka lat działalności przybiblioteczna pracownia stała się swojego rodzaju miejscem spotkań aktywnych bytowian. Tutaj odbywają się wydarzenia kulturalne (np. spotkania autorskie z pisarzami i aktorami), zjazdy lokalnego klubu literackiego Wers czy osób uczących się języka kaszubskiego. 

Na nowo 

Wiele w działaniu Pracowni zmieniła jednak pandemia. Najpierw zakazy spotkań, limity, obostrzenia niemal całkowicie zamroziły jej działalność, a później odmieniły jej oblicze. Po pierwsze skończył się boom na komputery. 

– Przed pandemią były oblegane, tworzyły się zapisy, była kolejka chętnych, ale potem przyszła pandemia i zdalne nauczanie, które sprawiło, że większość rodziców musiała dokupić sprzętu dzieciom. Kiedy zauważyłem tę zmianę pomyślałem, że i Pracownia musi się zmienić, dopasować do nowej rzeczywistości – mówi Prądziński. 

I tak teraz dzieci, które dawniej ustawiały się w kolejce do komputera czy konsoli, dziś tłumnie zapisują się na warsztaty z szycia filcu czy tworzenia rękodzieła. To zajęcia manualne. – Przychodzą na nie także chłopcy. Proponowałem im zajęcia z programowania, bo to mój konik, ale nie byli zainteresowani. Mówią, że przez szkołę mają dość ekranów. Wolą coś zrobić własnymi rękami, a od komputera odpocząć. Konsolę zaś wykorzystujemy do zajęć tanecznych dla przedszkolaków. Pandemia pozwoliła nam odkryć się na nowo – mówi Prądziński. 

Ważną lekcją była też nauka aktywnego dopasowywania się do zmieniającej się rzeczywistości. Po rosyjskiej agresji na Ukrainę do Polski przed wojną uciekło ponad 2 mln osób. Część z nich trafiła też do Bytowa. Język ukraiński wypełnił ulice, sklepy i szkoły. Reakcja lidera Pracowni Orange była natychmiastowa. 

– W naszej bibliotece pracuje pani Mirka, która studiowała ukrainistykę. W reakcji na kryzysową sytuację zdecydowaliśmy, że będzie nauczycielem wspomagającym w szkole i uchodźców będzie uczyć języka polskiego, a w Pracowni Orange zorganizowaliśmy lekcje języka ukraińskiego dla polskich dzieci – mówi Jacek  i dodaje, że ten pomysł podsunęły same dzieci. – Poprosiły o to dzieci tłumacząc, że chodzą z Ukraińskimi dziećmi do jednej szkoły, niektórzy klasy i chcieliby mieć możliwość kontaktu, rozmowy. To wspaniałe, bo zapewne część uchodźców zostanie z nami na dłużej, a ta inicjatywa pokazuje, że dzieci są otwarte i ciekawe, a przy tym pozytywne nastawione. Nie odgradzają się od przybyszy, chcą ich poznać, zrozumieć – dodaje. 

Być może na taką postawę miały wpływ wcześniejsze zajęcia prowadzone w Pracowni Orange. W 2019 roku odbyły się tam bowiem spotkania, w czasie których pokazywano dorosłym, jak wygląda życie uchodźcy. – Dzieci często powtarzają zachowania rodziców. Może to w jakimś choć niewielkim stopniu przyczyniło się do dzisiejszej pozytywnej reakcji? – zastanawia się Prądziński i dodaje, że na tym działania Pracowni się względem przybyszy zza wschodniej granicy się nie kończą. – Planujemy także dostosować kilka komputerów dla osób z Ukrainy. Zmieniliśmy na urządzeniach język na Ukraiński. Wymieniliśmy klawiatury na te z cyrylicą. Każdy, bez zbędnych formalności, będzie mógł przyjść i załatwić ważna dla siebie sprawę np. złożyć wniosek przez internet, kupić bile czy znaleźć potrzebne informacje – mówi kiedy rozmawiamy w marcu 2022 roku. 

Świetny pretekst

Na koniec pytam Jacka Prądzińskiego co Pracownia Orange zmieniła w jego życiu. W końcu to zajęcie dodatkowe zajęcie i do tego wolontariat, za który zapłatą jest co najwyżej wdzięczność, a nie comiesięczny przelew. 

– Pracowania dała mi ogromne możliwości, a ja uwielbiam działać i pracować społecznie. Dała mi też pewność siebie, bo zauważyłem, że jak się bardzo chce, to często można, nawet bez wielkich środków zrobić coś fajnego, tylko trzeba szukać sposobu, pomocnych ludzi, aby się udało. Dała też pewność siebie i nauczyła nie zrażać, kiedy coś nie wyjdzie, bo nawet dla kilku osób warto się starać. W końcu nauczyła odpowiedzialności, aby kiedy się coś zaplanuje, to dopiąć wszystko na ostatni guzik – mówi. – A dłuższa praca? Uwielbiam pracować, a Pracownia jest świetnym do tego pretekstem – kończy z szerokim uśmiechem.

Autor: Marek Szymaniak (ur. 1988) – dziennikarz i reporter. Publikował m.in. w „Dużym Formacie”, „Piśmie” i magazynie „Spider’s Web+”. Twórca podcastu o pracy Pracownia. Laureat nagrody za reportaż prasowy przyznawanej przez jury Festiwalu Wrażliwego, zwycięzca konkursu dla dziennikarzy „Pióro odpowiedzialności” oraz zdobywca drugiej nagrody w konkursie „Twarze ubóstwa” im. Bartosza Mioduszewskiego. Dwukrotnie znalazł się w finale konkursu stypendialnego Fundacji „Herodot” im. Ryszarda Kapuścińskiego oraz trzykrotnie w finale Nagrody „Newsweeka” im. Teresy Torańskiej, m.in. za debiutancką książkę Urobieni. Jego druga książka Zapaść otrzymała nominację do Nagrody im. Ryszarda Kapuścińskiego oraz w konkursie Grand Press na reporterską książkę roku.