Wszystkie reportaże

4 kwietnia 2023

Pani od robotów

reportaże

Zaczynała komputeryzowanie biblioteki od kilku stacjonarnych komputerów. Dziś ma ich kilkadziesiąt i dowodzi armią robotów.

Wszystko zaczęło się od remontu. A to zawsze oznacza zmianę, choć wówczas Małgorzata Szpunar z Miejskiej Biblioteki Publicznej w Łańcucie nie wiedziała, jak wielką. Budynek z 1977 roku przechodził na początku lat dwutysięcznych kolejne modernizacje. Wymieniono w nim okna, drzwi, wyremontowano taras, w końcu ocieplono. Zmieniały się też kolejne pomieszczenia wewnątrz.

– Mieliśmy jedno takie miejsce, w którym dawniej była wypożyczalnia zbiorów audiowizualnych; taśmy magnetofonowe, kasety VHS, była sala ze słuchawkami do odsłuchiwania, także trzy komputery, ale z czasem wszystko to zrobiło się przestarzałe. Mało kto z tego korzystał, bo sprzęt się zawieszał, był powolny. Kiedy przyszedł czas remontu odświeżyliśmy wnętrze. Wymieniliśmy wykładzinę, rolety, ale nie chcieliśmy wkładać do nowego miejsca starego sprzętu, ale nie było pieniędzy na nowy – opowiada Małgorzata Szpunar.

Wtedy zupełnym przypadkiem, płacąc rachunek za internet, zobaczyła informację o konkursie na Pracownie Orange, w ramach którego można było zdobyć meble, wyposażenie, cały sprzęt.

– Oczy mi się zaświeciły – wspomina Małgorzata Szpunar. – Powiedziałam pani dyrektor: słuchaj, jest taka możliwość, aby dostać komputery, konsolę, telewizor, cały potrzebny sprzęt i meble, ale trzeba grupy ludzi, żeby opracować pomysły i złożyć wniosek, a czasu jest mało.

Samouk informatyk

Wyścig z czasem zakończył się sukcesem. Wniosek przeszedł, co oznaczało, że do Łańcuta trafi Pracownia Orange. Jej otwarcie nastąpiło 31 maja 2012 roku. Na oficjalnej uroczystości był burmistrz i młodzież z miejscowych szkół. Po przecięciu wstęgi włodarz, jako pierwszy zasiadł przed konsolę i zachęcił do gry innych. – I tak to ruszyło, ale początki wcale nie były łatwe – wspomina Szpunar.

Pojawiło się bowiem pytanie: co dalej? – Szukanie odpowiedzi spadło na mnie, bo w bibliotece jestem administratorem informatycznego systemu bibliotecznego – mówi i wspomina, że kiedy kilkanaście lat temu zaczynała pracę w była jedną z nielicznych osób, które cokolwiek wiedziała o komputerach i wiedziała jak je obsłużyć.

– Dostałam więc zadanie komputeryzacji biblioteki. Zaczynałam od kilku, a teraz mamy 40 komputerów, 30 laptopów i kilkanaście robotów. Z wykształcenia jestem bibliotekarzem, a nie informatykiem, więc jestem samoukiem. Wszystkiego nauczyłam się sama ze szkoleń i internetu. I tak zostałam panią od technologii i robotów. Teraz tę wiedzę przekazuję dalej – mówi Szpunar.

I właśnie wiedza o nowych technologiach, sprzęcie, przydatnych narzędziach i tego, jak ich wykorzystywać stały się odpowiedzią na pytanie: co dalej z Pracownią.

– Zastanawiałam się, jak ją spożytkować, bo to wyremontowana sala, komputery, cały ten sprzęt, to dopiero pierwszy krok. Potencjał, który trzeba wykorzystać. Umieć zagospodarować. Wiedziałam, że musimy się wyróżnić, bo jak taka Pracownia trafiała do miejscowości całkiem małej, gdzie nic nie ma, to jest trochę łatwiej. A u nas, w Łańcucie mimo, że mamy 18 tysięcy mieszkańców, jest co robić. Kultura i rozrywka dobrze stoi. Jest przecież Muzeum na Zamku, Miejski Dom Kultury, są dwa kina. A jak komuś mało, to rzut beretem, bo w 20 minut może dojechać do Rzeszowa. Możliwości jest dużo. Jak komuś się chce ruszyć, to nie będzie się nudzić. Dlatego żeby przyciągnąć ludzi, zaczęliśmy robić coś, czego nikt nie robił i poszliśmy głównie w nowe technologie – wspomina.

Początkowo w Pracowni odbywały się głownie szkolenia z obsługi komputerów. Dzieci uczyły się tworzenia animacji poklatkowej, montażu filmów czy obróbki zdjęć. Ale szybko pojawiły się też regularne akcje i wydarzenia. To choćby wakacyjny projekt „Sieciaki”, w czasie którego młodzież poprzez zabawę zapoznała się z zasadami bezpiecznego korzystania z internetu. Inny przykład? Megamatma, w czasie którego wykorzystano komputery do nauki matematyki i języków obcych. Poza nauką była też rozrywka. Do konsoli Xbox zwykle ustawiała się kolejka.

– Ale żeby nie było to tylko siedząca rozrywka zorganizowaliśmy projekt „Ruszaj się Pracownią Orange”. Zaprosiliśmy Maćka Klimę, kapitana naszej siatkarskiej drużyny Sokół Łańcut, który zorganizował sportowe zajęcia dla dzieci – opowiada Szpunar i dodaje, że ważna była kolejny projekt, czyli „Link do przyszłości”, w ramach którego osoby, które miały np. zawodową styczność z nowymi technologiami opowiadały o swoich dokonaniach, a przy tym uczył dzieci jakie dają one możliwości.

– Ten projekt zaowocował powstaniem grupy uczącej się kodować i programować roboty, bo wówczas do Pracowni trafił pierwszy robot Finch, a potem już kolejne Lofi, Dash, Dot, Mio, Photon, Cyber, Evolution – wymienia Małgorzata Szpunar.

Wtedy w Pracowni na dobre zaczęła się robotomania. W sensie dosłownym, bo młodzież wręcz oszalała na punkcie robotów, ale i projektowym, bo taką nazwę nosił program spotkań i warsztatów, w czasie których dzieci uczyły się kodowania w języku Scratch.

– To był taki boom, że chętnych nigdy nie brakowało. Jak ogłosiłam program i dałam informację na stronę, to potem na zajęcia z programowania przyjeżdżały niektóre klasy co tydzień najpierw w ramach szkoły, a potem po szkole na dodatkowe zajęcia grupowe – mówi Szpunar i dodaje, że w czasie zajęć uczyły się składać roboty m.in. z surowców wtórnych, a następnie je programować, także w języku angielskim tak, aby wykonywały nasze polecenia.

– Czyli na przykład jeździły tam gdzie chcemy, omijały przeszkody lub zachowywały się w określony sposób, w zależności od ustaleń jeździły choćby z określoną prędkością, wydawały efekty dźwiękowe, zmieniały kolor oczu czy za pomocą magnesu zbierały spinacze z podłogi. To wydaje się proste, ale trzeba ustalić np. co zrobi robot jeśli wydarzy się X, a co jeśli Y – dodaje.

Powstał też Klub Młodego Kodera. Należą do niego najmłodsze dzieci uczące się programowania i obsługi robotów. Niektóre z nich to 5-6 letnie przedszkolaki i maluchy z pierwszych klas szkoły podstawowej. Na zajęciach uczą się podstaw. Poznają roboty i doświadczają tego, jak mogą je kształtować zmieniając choćby to jak reagują na czynniki zewnętrzne takie jak dotyk, dźwięk, czy światło.

A przy tym stawiając pierwsze kroki w świecie programowania i rozumienia, jak działają najważniejsze technologie współczesnego świata uczą się logicznego i abstrakcyjnego myślenia, rozwijają wyobraźnię oraz kreatywność. Całość odbywa się przez zabawę i w oparciu o przygotowane scenariusze dostosowane do wieku i tego, co dzieci potrafią.

– Wszystko dzieje się stopniowo. Początkowo dzieci poznają np. historię sympatycznego robota Photona, a następnie nauczyły go pierwszych kroków do przodu, do tyłu, w prawo i w lewo. Później krok po kroku poznają kolejne możliwości, a robot rozwija się razem z nimi. Po pewnym czasie potrafią programować jego ruchy, zmieniać kolory diod w oczach, dodawać dźwięki wydawane przez roboty i nagrywać własne wypowiedzi, a następnie je odtwarzać. Pewnego razu zaprogramowali robota tak, że zagrał kolędę Lulajże Jezuniu i marsz imperium z Gwiezdnych Wojen – mówi z uśmiechem.

Zamiast się włóczyć

Przed ponad dekadę Pracownia Orange mocno osadziła się w krajobrazie Łańcuta. Stała się miejscem, do którego zawsze można przyjść. Spędzić ciekawie czas. Nauczyć się czegoś nowego i doświadczyć tego, o co trudno w domu czy szkole.

– Zapewniamy pożyteczne, konstruktywne spędzanie wolnego czasu, szczególnie dzieciom i młodzieży. Zamiast włóczyć się po mieście mają u nas konkretne zajęcia. Są zaopiekowane, ale też poznają nowe rzeczy np. jak zaprogramować robota. Mogą też pograć na konsoli, ale wcześniej muszą zrobić coś pożytecznego, co kiedyś im może się przydać – mówi Szpunar i dodaje, że od lat obserwuje, jak dzieci zmieniają się w skutek tych zajęć.

– Oczywiście to nie tylko nasza zasługa, ale widzimy ich rozwój, postęp jakiego dokonują. Miałam np. takiego chłopca, który tu regularnie przychodził już od przedszkola. Był bardzo zamknięty w sobie, nerwowy, emocjonował się, jak tylko coś mu nie wychodziło. Nie umiał współpracować z innymi i dzielić się tym, co ma. A przy tym długo nie pozwalał sobie pomóc. Ale z czasem otworzył się. Uspokoił. Opuścił gardę i przełamał barierę przed innymi. Zupełnie się zmienił – dodaje.

A to nie jedyny przykład. Była też dziewczynka, która przychodziła na zajęcia z tworzenia prezentacji, ale kompletnie jej nie szło. Łatwo się zniechęcała. Broniła się twierdząc, że to jej niepotrzebne. Małgorzata Szpunar kilka lat później spotkała ją na ulicy. Zatrzymała mnie i mówi: wie pani jak mi te prezentacje się przydały, nawet konkurs dzięki nim wygrałam.

– Miałam też takiego chłopaka, z którym razem rozgryzaliśmy, jak działają te roboty. Składaliśmy je, aby działały. I on trafił potem na studia na Politechnikę Rzeszowską, ale czy to moja zasługa? Nie sądzę – mówi skromnie Małgorzata Szpunar. – My po prostu wzmacniamy te ich pasje, kompetencje, które już w nich są, a czasem dopiero je zasiewamy. Budujemy podstawy. Pokazujemy, że coś istnieje. Pozwalamy dotknąć, doświadczyć, oswoić się z czymś nowym, bez obaw, że się coś zepsuje i rodzice będą źli. Uczymy małymi kroczkami odkrawając przed nimi ten świat – dodaje.

Podtrzymać ogień

Dzieci z natury są ciekawe świata. Ekscytują je nowe doświadczenia. Jednak z czasem i w miarę ich dojrzewania ta ciekawość potrafi gasnąć. Dlatego tak kluczowe jest nie tylko wzniecanie, ale i podtrzymywanie u nich ognia ciekawości i zainteresowania technologią, naukami ścisłymi, inżynierią, robotyką czy matematyką. Szczególnie, gdy robi się to w nieszablonowy, przystępny sposób, różniący się od tego, czego dzieci na co dzień doświadczają w szkołach. Nasz system edukacji nierzadko bowiem oparty jest na przymusie i stresie. Dla przyzwyczajonych do tego dzieci, to ogromna zmiana. Robot w przeciwieństwie do człowieka ma przecież nieskończone pokłady cierpliwości. Nie wymaga, nie krzyczy, nie ocenia. A kiedy nie ma presji, dzieci mogą poczuć się swobodniej. W takiej atmosferze nauka przychodzi łatwiej.

Potwierdzają to zresztą kolejne naukowe badania i obserwacje. Pozytywny wpływ robotów na proces zapamiętywania i efektywność nauczania zauważyli polscy naukowcy z Państwowego Instytutu Badawczego[1]. A z eksperymentów przeprowadzonych za granicą wiadomo już na przykład, że obecność robotów potrafi znacznie podnieść efektywność nauczania. Na Uniwersytecie of Plymouth wykazano, że małym dzieciom lepiej przychodzi przyswajanie nowych słówek języka obcego oraz liczb pierwszych na lekcjach matematyki, kiedy w nauce pomaga im robot. Podobne wyniki w nauce języka angielskiego u przedszkolaków odnotowali badacze z Uniwersytetu w Bolonii. A naukowcy z Old Dominion Univercity w Anglii dowiedli, że dzięki robotom maluchy skutecznej uczą się podstaw arytmetyki. Do testów wykorzystali robota Nao, który wyposażony jest w ręce z pięcioma palcami i dzięki nim uczył pięciolatków dodawania.

Polscy naukowcy z Uniwersytetu SWPS przyglądali się zaś wspomnianemu już robotowi Photon. Z takiego modelu korzysta młodzież w Łańcucie. Z fabularyzowanej historii robota wynika, że to zwierzątko mieszkające na asteroidzie, która rozbiła się na Ziemi. W wyniki wypadku straciło on pamięć, a zadaniem dzieci jest uczenie go od nowa niemal wszystkiego, czyli m.in. rozpoznawania kształtów, przeszkód, poruszania się po wyznaczonych ścieżkach. Dzieci robią to wprowadzając przez aplikację do pamięci maszyny określone komendy w języku programowania Scratch, a następnie sprawdzają, czy zachowuje się tak, jak to sobie założyli.  

Wspomniani badacze z Uniwersytetu SWPS[2] sprawdzali, w jaki sposób to stymuluje i wpływa na rozwój społeczny i emocjonalni u dzieci. Okazało się, że dzieci bawiąc się z nim korzystają z aplikacji zawierającej ścieżkę fabularną a więc doskonalą kompetencje techniczne i poznawcze, a z drugiej strony uczą się komunikacji międzyludzkiej, czyli poznawać, rozumieć i radzić sobie z emocjami, także nie zawsze tymi pozytywnymi, podejmować decyzje i nawiązywać współpracę z otoczeniem.

– Dzieci są zafascynowane robotami i tę fascynację warto wykorzystywać w edukacji. Bawiąc się w ten sposób tak naprawdę zdobywają wiedzę z różnych dyscyplin od fizyki, przez matematykę aż po informatykę i nauki społeczne, a przy tym ćwiczą kreatywność i umiejętność samodzielnego poszukiwania rozwiązań. To umiejętności, które będą niezbędne w świecie pełnym nowych technologii. Być może dołożymy swoją cegiełkę do tego, aby w przyszłości lepiej odnalazły się na rynku pracy, pełniły zawody, które teraz jeszcze nie istnieją i nie odstawały od swoich rówieśników z Warszawy, Krakowa czy Poznania  – mówi Małgorzata Szpunar.

Wiele badań, w tym Państwowego Instytutu Badawczego pokazują zresztą, że rola nauczyciela jest tu nieodzowna. To oni są swojego rodzaju przewodnikiem i dostosowują interakcji z robotem do indywidualnych potrzeb i możliwości uczniów. Kiedy zaś tego wyznaczającego kierunki, animującego zabawę i udzielającego instrukcji przewodnika brakuje dzieci szybko zaczynają traktować robota jak zwykłą zabawkę, którą łatwo się znudzić i rzucić w kąt. Małgorzata Szpunar podkreśla, że osoba dorosła jest też potrzebna do wyznaczania pewnych form i granic obcowania z nowymi technologiami. – Obecnie młodzież wiele czasu spędza przed ekranami komputera czy smartfona, dlatego trzeba znaleźć złoty środek i pokazywać im, w jaki sposób ten ekranowy czas wykorzystać w sensowny sposób – dodaje.

Armia robotów jeszcze urośnie

Na koniec pytam Małgorzatę Szpunar o przyszłość. Kiedy rozmawiamy w lutym 2022 roku budynek biblioteki przechodzi gruntowny remont. Historia zatacza pewne koło, ale zarówno sama biblioteka, jak i ona sama są dziś w zupełnie innym miejscu.

– Miałam skomputeryzować bibliotekę, a dziś mam armię robotów. Wiadomo, że praca i Pracownia zabierają mnóstwo czasu. Bywa, że wracam do domu półprzytomna, ale satysfakcja wynagradza cały trud – mówi i snuje już kolejne plany. – Po remoncie będziemy mieli nową multimedialno-edukacyjną salę, która będzie trochę uzupełnieniem Pracowni Orange. Będziemy mieli tam magiczną podłogę, interaktywny stół, drukarkę i projektor 3D. Przybędzie nowych możliwości. Ale z robotów nie rezygnujemy. Na pewno będziemy starać się o kol

[1] https://www.ciop.pl/CIOPPortalWAR/file/90421/Raport-z-badan-dla-nauczycieli.pdf

[2] https://web.swps.pl/centrum-prasowe/archiwum-centrum-prasowego/278-badanie/16018-robot-nauczy-programowania-i-pomoze-zrozumiec-emocje

Autor: Marek Szymaniak (ur. 1988) – dziennikarz i reporter. Publikował m.in. w „Dużym Formacie”, „Piśmie” i magazynie „Spider’s Web+”. Twórca podcastu o pracy Pracownia. Laureat nagrody za reportaż prasowy przyznawanej przez jury Festiwalu Wrażliwego, zwycięzca konkursu dla dziennikarzy „Pióro odpowiedzialności” oraz zdobywca drugiej nagrody w konkursie „Twarze ubóstwa” im. Bartosza Mioduszewskiego. Dwukrotnie znalazł się w finale konkursu stypendialnego Fundacji „Herodot” im. Ryszarda Kapuścińskiego oraz trzykrotnie w finale Nagrody „Newsweeka” im. Teresy Torańskiej, m.in. za debiutancką książkę Urobieni. Jego druga książka Zapaść otrzymała nominację do Nagrody im. Ryszarda Kapuścińskiego oraz w konkursie Grand Press na reporterską książkę roku.