Aktualności

12 maja 2023

Gotowe ścieżki w wirtualnej rzeczywistości – rozmowa z Joanną Witkowską, liderką Pracowni Orange w Szczawnem

aktualności

Dwie nastolatki w okularach VR.

Snute początkowo tylko na papierze pomysły i koncepcje potrafią zaskoczyć i przerosnąć oczekiwania ich twórców, gdy wreszcie nabiorą realnych kształtów. Idealnym przykładem wydają się scenariusze zajęć udostępnione Liderom i Liderkom Pracowni Orange w ramach projektu “Edukacyjny wymiar VR w Pracowniach Orange”, które wykorzystywane są coraz śmielej w kolejnych Pracowniach. Szczególnie aktywnie działa na tym polu Pracownia Orange w Szczawnem. Z jej Liderką, Joanną Witkowską, porozmawialiśmy o doświadczeniach z dotychczasowej pracy ze scenariuszami i o planach na kolejne zajęcia edukacyjne z wykorzystaniem technologii VR.

Katarzyna Lipska: Jesteście jedną z najbardziej aktywnych Pracowni Orange, jeśli chodzi o korzystanie z proponowanych Wam scenariuszy zajęć z wykorzystaniem technologii VR. Możesz krótko opowiedzieć, które z nich zrealizowaliście u siebie do tej pory?

Joanna Witkowska, Liderka Pracowni Orange w Szczawnem: Na początku – po wstępnych próbnych zajęciach instruktażowych, jak obsługiwać okulary, gdzie korzystaliśmy z samouczka – wypróbowaliśmy “Pełne zanurzenie”. Później, przy okazji rocznicy powstania w warszawskim getcie, zrealizowaliśmy też zajęcia według scenariusza “Z dziennika żydowskiej dziewczynki”. Ach, odbyliśmy też “Wirtualną podróż w nieznane” – a więc łącznie wykorzystaliśmy trzy scenariusze.

I jak wrażenia? Jak się pracuje z tymi scenariuszami?

Bardzo fajnie – to jest ogromna pomoc. Mamy już wszystko wyjaśnione, co możemy zrobić i – co najważniejsze – na co zwrócić uwagę. Dla nas VR to też jest nowość i dzięki tym scenariuszom mamy się czego trzymać. Jest to naprawdę wielkie ułatwienie, przynajmniej dla mnie. Sama aplikacja nic nie daje, bo ja na przykład nie jestem angielskojęzyczna, także było mi bardzo trudno, a scenariusz dużo mi pomaga. Mam “gotowca”: muszę się tylko przygotować i mogę działać. Samemu trzeba by poświęcić na to kilka długich godzin, żeby ułożyć i zaplanować taką lekcję w kilku wymiarach, bo są tam przecież elementy manualne, jest coś do posłuchania, coś do obejrzenia. Trudno byłoby nam wykorzystać VR w taki sposób, w jaki go wykorzystujemy, bez tych scenariuszy: byłoby to wówczas czysto rozrywkowe, tylko jakaś gierka i tyle, a dzięki tej pomocy zyskujemy wymiar edukacyjny. Uczymy i bawimy – i myślę, że właśnie na tym to powinno polegać.

Takie przeprowadzenie “krok po kroku”, jak w scenariuszach, jest pomocne?

Tak, bardzo, z tym, że krok po kroku, ale nie ściśle. Niektóre rzeczy czasem tam sobie omijam, niektóre dodaję, ale bazą – tak w 90% – jest scenariusz.

A możesz powiedzieć, jakie przykładowe modyfikacje wprowadzałaś do scenariusza?

W przypadku “Z dziennika żydowskiej dziewczynki” chciałam bardziej wprowadzić uczestników w temat i z grupą młodzieży wykorzystałam materiał dostępny na Spotify. Natomiast dla nieco młodszych dzieci było to trochę za długie, dlatego zamiast słuchać obejrzały sobie zwiastun filmu, który na dniach wchodzi do kin. Tak się złożyło, że były tam skumulowane informacje akurat jakby pod zagadki, które znalazły się w scenariuszu, więc kilka rzeczy uczestnicy mogli wyłapać nawet z tego krótkiego seansu. Dodałam więc te dodatkowe materiały, a opuściłam fragment z nagraniami ze względu na skład grupy – były to głównie młodsze dzieci i nie chciałam ich dodatkowo stresować.

Jak przebiegały te warsztaty? Jaki był ich odbiór przez uczestników?

Bardzo fajny! Wcześniej mieliśmy “Wirtualną podróż” i dzieciaki były tam troszkę zdziwione, że nie mogły tam wchodzić w interakcje, że nie mogły nic zmieniać. Mówiłam im – czujcie się, jakbyście zwiedzali, ale nie możecie nikogo przesuwać ani nic brać (śmiech). Było to bardziej na siedząco. A tutaj super była właśnie forma zwiedzania kamienicy w Amsterdamie, że można było wziąć coś do ręki, coś podnieść, popatrzeć na to z bliska. Dzieciaki były zachwycone tą interkaktywną formą. Ale to zależy od grupy wiekowej. Wcześniej, na “Pełnym zanurzeniu”, były panie z Koła Gospodyń Wiejskich i im się właśnie to podobało, że mogą sobie po prostu popatrzeć – siadły sobie na fotelach i były tym zachwycone. A dzieci jednak wolą wchodzić w interakcje i coś robić, a nie tylko oglądać. Wynika to chyba z tego, że grają w różne gry i dlatego wolą być bardziej aktywne.

Czy doświadczenia z zajęć prowadzonych na bazie tych scenariuszy zainspirowały Was do własnych kolejnych działań z VR? Macie jakieś kolejne pomysły na zajęcia?

Już składając wniosek myślałam o tym, żeby zorganizować jakąś wyprawę w świat dinozaurów. Gdzieś mi mignęło w powiadomieniach, że jest dostępny do pobrania Jurassic Park, są tam dwa filmiki i już sobie to pobrałam. Tylko muszę jeszcze właśnie pomyśleć, co by tam wprowadzić jeszcze i połączyć to razem w ciekawe zajęcia, tak, żeby to nie było tylko oglądanie. Myślałam, że może dla młodszych dzieci można np. ulepić dinozaura z gliny, żeby włączyć jakiś element manualny, bo jednak trzeba to łączyć. Nie mogą to być same okulary, trzeba coś jeszcze razem zrobić. W wykorzystanym przez nas scenariuszu “Z dziennika żydowskiej dziewczynki” bardzo fajna była ta krzyżówka i zadania.

Czyli uważasz, że to dobry kierunek, by VR było jednym z elementów spotkań, a nie ich jedyną atrakcją?

Tak, tak – trzeba to łączyć. Po pierwsze nie chcemy, by dzieciaki za długo przebywały w okularach VR, a po drugie przy większej grupie (choć moje grupy nie są zbyt duże – liczą do 10 osób) potrzebne jest jakieś zajęcie w międzyczasie.

Czy masz może jakieś praktyczne rady albo wskazówki dla Pracowni Orange, które chciałyby skorzystać z tych scenariuszy?

Na pewno trzeba najpierw samemu przejść przez każdą aplikację, wszystko pobrać, przeanalizować, obejrzeć każdy ściągnięty film – po prostu krok po kroku wszystko samemu zrobić. Później nie ma na to czasu, a jeśli nie mamy połączenia z ekranem, to nie widzimy, co oni tam widzą i robią, a często trzeba trochę im podpowiadać. Zwłaszcza w przypadku młodszych uczestników ważne jest, by nieco ich wprowadzać, powiedzieć tak z 2-3 zdania o tym, co ich tam czeka, co zobaczą, gdzie się znajdą, że np. zrobi się ciemno i nie ma się czego bać. To ważne, żeby nie było takiego zaskoczenia, bo dzieci różnie reagują. Trzeba też pamiętać, że scenariusz jest bazą, ale powinniśmy zawsze dopasować go do swojej grupy pod względem wieku i nie tylko – mamy już z nimi doświadczenie i wiemy, jak to wypadnie. Po przejściu scenariusza i przeanalizowaniu go możemy się zastanowić, czy możemy wszystko zrealizować, czy coś jednak chcemy zmodyfikować. Można ułatwić, a można i utrudnić – to zależy od tego, jaką mamy grupę.

Polecam korzystanie ze scenariuszy – dla mnie to duża pomoc. Sama aplikacja – cóż, możemy pooglądać, ale nie wykorzystamy jej w taki sposób. A przynajmniej ja bym nie wykorzystała, bo po angielsku niestety nie umiem i byłoby mi bardzo trudno, a wszystkie aplikacje na VR są w języku angielskim. Scenariusz stanowi ogromną pomoc i sprawia, że doświadczenia z VR są nie tylko zabawą, ale faktycznie można wiele się z nich nauczyć.

Czy planujecie wcielić w życie jeszcze któryś z dostępnych scenariuszy?

Tak – na pewno “Strefę relaksu”, mam ją już nawet wydrukowaną (śmiech). Być może zrobimy to jako prezent dla mam z okazji Dnia Mamy!